Jeżyki w Kosmosie
„Wszechświat nie zawsze istniał. Rzeczy, które widzimy każdego dnia nie zawsze tutaj były…” Tak zaczęła się nasza fascynująca kosmiczna przygoda. Postanowiliśmy polecieć w kosmos! Nasi Kochani Rodzice pomogli nam w przygotowaniach: zorganizowali półfabrykaty do budowy rakiety, części kombinezonów w postaci rękawic astronautów i zaopatrzyli nas w wiedzę zapisaną w książkach, żebyśmy wiedzieli, czy odkrywamy nowe, czy podziwiamy już odkryte oraz jak zaplanować podróż, żeby wrócić z najdalszej galaktyki do domu na kolację. Dziękujemy! Wiedzieliśmy, że kosmos jest ogromny, chociaż powstał z materii jeszcze mniejszej niż koralik, który nam pani pokazała, a który prawie się nam zagubił, nawet gdy spokojnie siedzieliśmy w kole i przekazywaliśmy go sobie. To nasze spokojne siedzenie było, jak powiedziała pani ewenementem na skale kosmiczną, to znaczy najbardziej nieprawdopodobną historią w całym kosmosie, bo tam się wszystko rusza, a my siedzieliśmy! Więc za długo nie siedzieliśmy, bo trudno tak stale być ewenementem. Zresztą okazało się, że budujemy rakietę i ruszamy! W kosmosie odległości są takie, że jeszcze do tylu nie liczymy, ale na szczęście uratował nas Teodor, ponieważ powiedział, że nie ma problemu, bo wystarczy przewrócić 8-kę i wychodzi nam nieskończoność. Więc nabraliśmy odwagi, że razem sobie z wszystkim poradzimy!
W kosmosie jest ciemno, z tym nie było problemu, bo w naszej sali są żaluzje, ale jest też zupełnie cicho! Ciągle się zastanawiamy, czy mamy uwierzyć pani, że tak jest, czy nie uwierzyć. Doszliśmy, że my też jesteśmy w kosmosie, że jak ktoś komuś mówi ty Kosmito, to go wcale nie obraża tylko mówi prawdę. Nawet pani pozwalała mówić na siebie pani Kosmitka. Tylko podejrzane jest to, że u nas nigdy nie ma ciszy…. Pani próbowała uzyskać taką kosmiczną ciszę w czasie astro-posiłków, a ponieważ dalej były już tylko czarne dziury, a woleliśmy w nie zapadać tylko zostać odkrywcami najdalszych galaktyk i przywozić skały i próbki do naszego laboratorium Jeżo-NASA, więc też się trochę bardziej staraliśmy. W końcu okazało się, że to nie nasza wina tylko tajemniczej próżni, w której się dźwięk nie rozchodzi, a u nas jest atmosfera, która tak hałasuje. Odetchnęliśmy z ulgą, bo już bardziej nie mogliśmy się starać, a teraz wiadomo, niech nasza pani ma pretensje do tej tam atmosfery.
Martwiły nas te odległości, jak je pokonać?
Gdy już mieliśmy kosmiczną ciemność i względną kosmiczną ciszą nasza pani włączyła iluminację, która jak się okazało umożliwiła nam natychmiastową teleportację w przestrzeń kosmiczną . ( Pani zdradziła nam tajemnicę, że to kula z Lidla (niektórzy mieli podobne teleporty w domu), kupiona kiedyś przez pani własne Dzieciaki – zakup okraszony pani haniebnym komentarzem – a po co nam to?. Pani się teraz trochę wstydzi tego komentarza, bo nie podejrzewała, że kupuje teleport!, którego ludzkość jeszcze nie wynalazła. Nasza pani taka mądra, a nie podejrzewała ! Powiedziała nam, że będzie miała teraz więcej uwagi i odwagi przy zakupach rzeczy dziwacznych :)). Cieszymy się na samą myśl o takiej odwadze naszej pani!
Kosmos jest ogromny i się stale rozszerza, a wraz z wielką eksplozją na jego początku rozpoczął się czas i powstała przestrzeń i teraz ten czas mija i mija i przynosi naszym Jeżykom kolejne urodziny i przestrzeń na postawienie tortu i jest wspaniale! Zatrzymaliśmy się na chwilę z całym kosmosem, by podziękować TEMU, dzięki KTÓREMU to wszystko JEST, który na początku z miłości powiedział NIECH SIĘ STANIE, a wszystko co stworzył było dobre….. i dziękujemy, że Mu się ten koralik nie zagubił, bo w koraliku jesteśmy my, ci których bardzo kochamy i ci, których kochamy jeszcze za mało…
Dzięki Panie Boże!
Wrażenia spisała, z Dziećmi podróżowała i dobrze się bawiła
Marianna Skorlińska – dowódca wyprawy kosmicznej Jeżollo 11
działająca i pisząca także w imieniu Magdaleny Sołtysiak- dowódcy modułu dowodzenia
PS. Zapraszamy do obejrzenia fotorelacji w promykowej galerii